strof strof
1754
BLOG

Strażnik

strof strof Rozmaitości Obserwuj notkę 87


Niewielu zatrzymuje się tu na dłużej
niż tydzień; ktoś ogląda
pałace zbudowane twoją ręką, patrzy
na ruiny, które zostawiłeś,
uciekając kiedyś w popłochu. Ogląda
ciebie. Elegancka
dama zapala długiego papierosa
i wspiera się na ramieniu
urzędnika nieistniejącego imperium. Lubisz
wsłuchiwać się w uwagi
o swoim wyglądzie. Jesteś
stary, jesteś bardzo stary. Twój
równolatek, ocean, zasypia. Może
goście zaproszą cię
do tawerny, ale
to nic pewnego. Ktoś inny
zatrzymuje się tu
na dzień, czeka na lokalne połączenie pociągów i odjeżdża,
przekonany, że odzyskał władzę
nad swoim losem. Inny
pije z przeźroczystej butelki milczenia. Są i tacy,
którzy przyjeżdżają, by upaść
pod ciężarem pragnień. (Są ciężkie jak wigilijny mrok). 
Nadciąga burza. Sprawdzasz,
co przyniósł telegraf. Wygładzasz
zetlały uniform strażnika. Podnosisz słuchawkę. Długa
igła sygnału wchodzi w twoje ciało
jak lodowe ostrze muzyki. Zgasły
pochodnie. W salach gmachu, których
strzeżesz, na ulicach wyludnionego miasta,
którego przyszło ci pilnować, w kraju,
którego jesteś jedynym portem i jedynym więzieniem,
cisza rzeźbi biały posąg
o obojętnej, nieczułej twarzy.

strof
O mnie strof

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości