strof strof
1348
BLOG

Rower w podwórzu. Akwarela

strof strof Kultura Obserwuj notkę 66

 

Z tej racji, że obowiązków brakuje mi chwilowo,
choć nie jest to, doprawdy, aż tak dojmujące, by nie
spać z tego powodu i męczyć kark, ruszając głową,
usiadłem na podwórzu, gdzie wody szum w rynnie

osuwa się wraz z nieprzystojnym odsłanianiem cegieł
spod warstwy tynku; schód, szansa dla niskich, by zaistnieć mocniej,
zastygł tu dobrych dziewięć dekad temu, gdy jeszcze przebieg
kilku życiorysów tkwił na półce z napisem „Niewidoczne”.

Inaczej dziś; kamień wypolerowany na zimno stopami
o różnych rozmiarach i naciskach odmiennych masy,
ciemnym słońcem owija się i karmi, a nadal przed nami
jest krąg przemian. Tną ciszę skrzypiące zawiasy,

anonsując czyjeś wychodne. I czymże
jest więc to nasze niepewne przechodzenie wobec
tak mocnego akcentu teraźniejszości w piżmie,
którego bluszcz zakryty płoży się czas jakiś na betonowej drodze

między zamazaną kredową kratą do prowadzenia gry
ćwiczącej mięśnie łydek a kałużą z obłoków fragmentem,
dowodem, że całości dawno się tutaj wszystkim już przejadły
lub przeciwnie: złaknionym nigdy nie będą dostępne.

W myśl tego przez wyrwy w rzeczywistości poszarpany trapez
dostrzec można ulicę jasną i sklep, gdzie wczesny handel
zasadza się na piwie i wzrasta w miarę dnia. Pies drapie
się, skomląc – ze szczęścia? bólu? – lub ich złączenia w osobliwy tandem.

I jeszcze kapliczka, o którą pozostaje wsparty
rower czarny z łuszczącym się złotem szyldu „Ukraina”,
jakby ktoś chciał tym zapomnieniem nieudolnie zakryć
ozdobny krój czcionki wyschłych liści na klepsydrach.  







 

strof
O mnie strof

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura