strof strof
1007
BLOG

Lekkości, lekkości trzeba nam...

strof strof Rozmaitości Obserwuj notkę 122

 

A tu dla odmiany zbiorcza odpowiedź na postulat Leonarda Cohena, znanego i cenionego humorysty.
Czyli weekendowo i lekko, a jeśli już w krawacie, to tylko włóczkowym.



***

Na szerokie wypłynął wody
pancernik na półkotapczanie.
Ma już paszport nowiutki Komodo,
wiosłuje piątkową gazetą.
Nic złego się chyba nie stanie,
jeszcze tylko jeden ocean.
– Czy tam władza u was radziecka?
– Radziecka – odpowiada waran.



Piosenka peronowa

Pióro gołębia łapią dłonie,
nogi zamarzły już od stania,
kwitnie dzień biały na peronie...
A palić tutaj się zabrania.

Tory rozchodzą się i schodzą,
los na loterii gorzkich żali.
Dojrzewa słońca cierpki owoc.
Szkoda, że tutaj się nie pali...

I zamykają drzwi wagonów...
Czas to przegrana dawno sprawa.
Już walczyć dalej nie ma komu
ani też komu się poddawać.

Mróz zmroził wszystkie dawne myśli:
ten fakt po zysków jest dziś stronie.
Dym znak pożegnań w pustce kreśli.
– Pan tu nie pali na peronie!



Bywa, że czasem...

Bywa, że czasem
zupełnie niby przypadkiem
zaiskrzy coś
między chłopem a babą,
i sąsiad wtedy łakomie patrzy na sąsiadkę,
a w oczach jego
chuć jest,
dzikość takoż
i radość.

Mógłby te hasła wyszyć sobie na sztandarze
i z tym sztandarem dopiero ruszyć do znojnego boju.
Ale jakoś jeszcze się chłop nie odważył.
Chuć chucią, fajno, ale
przydaje się trochę świętego spokoju.

Wprawdzie w każdego chłopa wpaja się, że jest chałupnik,
ale też jest w nim ta część, co od wieków zasiedla podsamcze.
I nie poradzi tu nic
lektura dzieł zebranych Sylwii Hutnik
ani jakieś
protestacyjne marsze
czy tam, dajmy na to, tańce.

No i tak iskrzy na linii,
i świat jest wtedy taki piękny i groszkowo-słodki.
I chłop się biedny ślini, ach, jak on się ślini!
i zastosowanie mają różne, jak to mówią, półśrodki:
a więc luneta ze statywem,
luneta bez statywu,
aparat z zamiennym obiektywem
i aparat bez obiektywu,
i inne tego typu refrakcyjne głupotki.

I nie ma świat wtedy jednej małej ryski!
I taki jest ten świat wtedy cudny i takim jawi się ślicznym!
Tak, kochani, sąsiadka
elektryzuje wszystkich.
No i co, że wyładowanie dane jest nielicznym?



Gdybym miał restaurację

Ach, gdybym restaurację miał,
jadałbym smacznie i obficie.
Co rusz bym tam dokładki brał.
I tak w zasadzie całe życie.
I dawałbym sobie rady i ogromne napiwki,
takoż podpiwki bym dawał
i takoż
podgrzybki.
I byłby w karcie dań ten drań
kwaśny Małopolski Ogórek Małosolny.
A jako kelner byłbym profesjonalny i szybki,
a parząc kawę byłbym prawdziwie wolny.
A restauracja stałaby sobie w upale,
a Humphrey zmieniał co chwila białe marynarki...
Ech, marzenia cudne, nietknięte realem...
Gałąź mojej wewnętrznej gospodarki.



Kanadyjka

Pozmieniało się, pozmieniało.
Coś tam przeszło, coś tam zostało.
Coś odpłynęło
kanadyjką bez sternika,
choć akurat
z tego faktu
raczej mało co wynika.
No i kiepsko, no i słabo, wrażeń mało.
Pozmieniało się, oj – pozmieniało.

Co innego, gdyby, droga pani, drogi panie,
Kanadyjka
w mig zrzuciła swe ubranie.
Bo ujrzawszy Kanadyjkę bez stanika
w zachwyt wpadła bez wyjątku by publika.
Nawet sternik, co był przeżył swe trzy żony,
trwałby posągowo, proszę pani, wręcz nieporuszony.
Tak samo z Królewskiej Policji Konnej jeden ładny porucznik,
takoż działacz z Quebecku
i indiański łucznik.
Nawet jedna pani
wytworna
z Toronta, jak się to mawia,
z pewnością z przyjemnością
zapuściłaby żurawia.

Połączeni w tej wspólnocie z uśmiechem na uściech
trwalibyśmy
skoncentrowani
na rzeczonym biuście.

Więc trwalibyśmy tak wszyscy, rozdziawiwszy gęby,
i byłoby w nas wtedy coś wielkiego,
jakaś oda by w nas brzmiała, epos
czy tam inne rogalińskie dęby, 
w każdym razie bardzo coś byłoby to wyjątkowego.

I tęsknota byłaby za klonowym krajem,
i każdy by tak marzył w duszy skrycie:
ech, być tak choć przez chwilę w rączkach jej tym pagajem.
Ale nie jest się. Nie jest.
Psiakostka.
Ech... Życie. 




 

strof
O mnie strof

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości